- Przez ostatnie lata walczyliśmy o awans i choć byliśmy w ścisłej czołówce to dopiero teraz, w tym dziwnym sezonie, zrealizowaliśmy cel - mówi Marek Baszta. - Mogę powiedzieć, że to był długo oczekiwany sukces. Ja z klubem z Glinicy związałem się... po ślubie. Wcześniej grałem w Jawornicy i w Sadowie, ale gdy się ożeniłem i zamieszkałem w Glinicy, to zostałem zawodnikiem tego klubu. Występowałem jako lewy obrońca. Zaczynałem od klasy B, ale doszliśmy do okręgówki, w której graliśmy jeden sezon. Po 27 latach znowu jesteśmy na tym szczeblu i stawiamy sobie ambitne zadanie nie spaść.
Między piłkarskim i działaczowskim awansem do klasy okręgowej Marek Baszta miał przerwę w klubowej działalności.
- Żona, trójka dzieci, praca to wszystko spowodowało, że piłka zeszła na dalszy plan - dodaje Marek Baszta. Przestałem grać, ale chodziłem na mecze i kibicowałem, aż do czasu, w którym nikt nie chciał być prezesem, a klubowi groziła likwidacja. Uznałem, że byłaby szkoda gdy się to rozpadło i kolega Eugeniusz Maciosek namówił mnie, żebyśmy razem poszli na zebranie, na którym ja zostałem prezesem, a on skarbnikiem. Zaczęliśmy od klasy B, z której szybko awansowaliśmy i zadomowiliśmy się w klasie A, w której przez ostatnie 6 lat ocieraliśmy się o awans.
W sezonie 2020/2021, a konkretnie mówiąc w rundzie jesiennej, gliniczanie okazali się najlepsi. W 13 meczach zdobyli 34 punkty za 11 zwycięstw i 1 remis. Tylko raz zeszli z boiska pokonani.
- Trener Tomasz Wiśniewski zbudował dobry zespół, w którym każdy zawodnik odgrywa ważną rolę - uważa Marek Baszta. - Najbardziej wszechstronny jest Mateusz Brol, który może zagrać na każdej pozycji. Najlepszymi strzelcami byli Bartek Borszcz i Marcin Makles, ale naszą siłą była jedność drużyny. Tworzą ją nasi, miejscowi zawodnicy, a mamy też drugi zespół, który gra w klasie B, bo tylu mieliśmy chłopców chętnych do gry. Pomyśleliśmy sobie co zrobić z tymi zawodnikami, którzy nie zagrają w pierwszej drużynie? Żeby mogli grać zgłosiliśmy do rozgrywek drugi zespół i wszyscy byli zadowoleni.
Promień Glinica gra na boisku należącym do gminy Ciasna.
- Boisko mamy nowe - zaznacza Marek Baszta. - Drugi rok gramy na tym obiekcie, którego jesteśmy użytkownikami. To znaczy sami kosimy i przygotowujemy do meczów. Ludzi do działania nie ma za dużo, ale ze wsparciem kolegi Tomasza Krysia próbujemy to wszystko dopiąć, a gdy jest jakaś większa robota to mobilizujemy zawodników i ciągniemy ten wózek. Wiemy jednak, że każdy przede wszystkim pilnuje swojej pracy więc trudno odrywać ludzi od tego z czego żyją. Ja mam zakład hydrauliczny i to jest moje główne zajęcie, po którym przychodzi czas na działalność w klubie, w którym oprócz dwóch drużyn seniorskich mamy jeszcze zespół juniorów. Najmłodsi uczą się piłkarskiego abecadła w drużynach z okolicznych miejscowości, gdzie są grupy dla dzieci, ale w sumie z piłkarskim narybkiem nie jest najlepiej. Mało jest chętnych, ale mamy nadzieję, że może u nas wyrosnąć jakiś zawodnik, który stanie się wizytówką klubu.